wtorek, 2 kwietnia 2013

#47 Louis

Gdzie on jest... Gdzie on jest? Gdzie on jest?! Wyszedł i nie wrócił... przeze mnie. Mogłam mu nie mówić co myślę, mogłam się po prostu spakować i wyjechać, ale nie! Prawdy mi się zachciało! Łzy ciekły po moich policzkach. Oczy lekko zamglone próbowały wypatrzyć ukochanego w ciemnościach. Stałam przy tym oknie wycierając chusteczką resztki makijażu. Skierowałam wzrok na zegar ścienny. Jest 3:36, a jego wciąż nie ma. Ze spuszczoną głową pobiegłam do naszej sypialni i wdrapałam się na łóżko. Drżącą ręką chwyciłam poduszkę przesiąkniętą zapachem Louisa, kładąc ją pod głową. Ściskałam róg poduszki napawając się jej zapachem, co przyprawiało mnie o kolejny potok łez. Kuliłam się jak kociak. Bałam się o niego, a co jak coś sobie zrobił?! Albo wpadł pod samochód?! Jestem nienormalna, przewiduje śmierć mojego chłopaka! Ale, martwię się..

No co mnie podkusiło by wychodzić z domu?! Byłem rozwścieczony, ale ona chciała jedynie znać prawdę... Biegnę ulicą przez deszcz z kapturem na głowie, muszę przeprosić, nie mogę jej stracić! Zatrzymałem się by złapać oddech, z miejsca w którym stałem było widać nasz parterowy domek. Moje nogi wrzuciły najwyższy bieg kierując się do domu. Z impetem otworzyłem drzwi krzycząc jej imię. Biegałem po całym domu i ostatnie pomieszczenie które mi zostało... nasza sypialnia. Drzwi były uchylone więc jej szloch był słyszalny mimo, że tłumiła go poduszką. Moją poduszką.
- [t.i.]...? - powiedziałem otwierając i cicho zamykając za sobą drzwi.
Gdy tylko usłyszała mój głos wstała z łóżka i biegiem wtuliła się w mój tors.
- Nie zostawiaj mnie... - wyszeptała w płaczu.
Otuliłem ją ramionami, próbując uspokoić. Mój podbródek spoczął na jej głowie. Zamknąłem oczy śpiewając fragment jej ulubionej piosenki, X & Y.

When something is broken
and you try to fix it
Trying to repair it anyway you can

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz