niedziela, 29 kwietnia 2012

#8 O Horanie :)

Słuchaj tego: Selena Gomez - Who Says
Masz 17 lat i chodzisz do liceum w Londynie. Jesteś cheerleaderką. Nie jesteś bardzo wysoka, masz 167 cm wzrostu i się z tego cieszysz.
Właśnie biegniesz do szkoły, znowu spóźniłaś się na autobus. Twoje bardzo długie, nie związane, naturalnie platynowe włosy powiewają na wietrze. Twój oddech jest nie równy. Mimo, że dzisiaj jest sobota, musisz być w szkole żeby wraz z dziewczynami przećwiczyć piramidę, na której jesteś na samym szczycie. Jak dobiegłaś do szatni koleżanka pomogła ci się rozpakować, a ty się przebrałaś. Trenerka na Ciebie nakrzyczała, przez co popsuł Ci się humor. Twoja załamka nie trwała długo, po 15 minutach na salę wszedł piękny blondyn, kapitan, z kolegami ze szkolnej drużyny. Jedyne co wiedziałaś było to, że mają ćwiczyć do jakiegoś meczu koszykówki. Wasza trenerka poprosiła ich żeby usiedli na trybunach i ocenili wasz układ. Zrobiłaś wytrzeszcz, ale taki, że koleżanka myślała, że zaraz Ci gały wypadną. Ustawiłaś się, muzyka zaczęła grać. Dziewczyny Cię podrzuciły, zrobiłaś szpagat w powietrzu, złapały Cię i jeszcze raz szpagat tylko, że na podłodze. I spokojnie robiłaś dalsze czynności. Noga i ręka w górę, gwiazda, przewrót w powietrzu i najważniejszy i zarazem najtrudniejszy moment - piramida. Przełknęłaś ślinę wspięłaś się po ramionach koleżanek, stanęłaś i uniosłaś ręce w górę. Koniec piosenki, koniec układu. Teraz tylko zejść, ukłonić się i ćwiczyć od nowa. Ale los miał inne plany. Koleżanka pod Tobą zaczęła się dość mocno chwiać i krzyczeć, że zaraz spadnie. Chciałaś zeskoczyć, ale nie miałaś jak. Jakiś 1m przed Tobą zaczynają się trybuny, a do tyłu trudno jest Ci zrobić przewrót w powietrzu, ponieważ jeszcze go nie dopracowałaś. Zaczęłaś wymachiwać rękoma i spadłaś z krzykiem. Myślałaś, że upadniesz i coś sobie złamiesz, ale ktoś Cię złapał. To cudo Cię złapało. To ten niesamowicie piękny chłopak.
N - Niall jestem, a ty jak masz na imię kochana?
Ty - [T.I.], dziękuję, że mnie uratowałeś przed połamaniem kości.
Ucałowałaś go w policzek, zaszłaś z jego rąk i wróciłaś do koleżanek. Przez cały trening czułaś na sobie jego wzrok. Po każdym Twoim potknięciu podbiegał do Ciebie i pytał czy wszystko dobrze i jak się czujesz. Ty tylko kiwałaś głową i mówiłaś, że nic Ci nie jest. Trening trwał dość długo. Od 12 do 19. Chłopcy mieli zostać jeszcze z godzinę, więc usiadłaś i kibicowałaś dzielnie Niallowi, który nieszczęśliwym trafem przewrócił się i nie chciał podnieść. Przestraszyłaś się i do niego podbiegłaś. Jego koledzy zaczęli się śmiać, a on zawstydzony podniósł się i na Ciebie spojrzał. Pomogłaś mu wstać zapytałaś się czy się dobrze czuje i wróciłaś na trybuny. Nim się obejrzałaś, zasnęłaś skulona na siedzeniu. Obudziłaś się w czyimś samochodzie, przetarłaś oczy i spojrzałaś na siedzenie kierowcy. To Niall, czułaś się bezpieczna i cichutko ziewnęłaś. Chłopak odwrócił głowę w Twoją stronę i pięknie się uśmiechną. Poczułaś w swoim brzuchu coś jakby gniazdo motyli i nie kontrolowanie odwzajemniłaś uśmiech. Chłopak zawiózł Cię do siebie do domu. Przegadaliście całą noc i gdy tylko wróciłaś do domu, dostałaś szlaban na tydzień. Mimo to Niall przychodził do Ciebie codziennie z koszykiem wiśni w czekoladzie.
------------------------------------------------------------------------
tralalala, skończyłam :D następny o Liamie, a później o Haroldzie :D

sobota, 28 kwietnia 2012

#7 O Zaynie :)

Włączcie to: Rihanna ft. Eminem – Love The Way You Lie Part 2.
Znasz się z Zaynem od urodzenia, przyjaciele z kołyski, choć ty czujesz do niego coś więcej. Przez całe życie trzymaliście się razem, przetrwaliście razem xFactora, trudne trasy koncertowe Zayna, ale teraz coś zaczęło się psuć. Nawet chłopcy to odczuli. Jak rozmawiacie to pierw się cieszy, lecz później zaczyna na Ciebie krzyczeć. Bo mu się tak chce. Jak przyłapałaś go na paleniu, wykrzyczał Ci w twarz, że to nie twoja sprawa i żebyś wyszła i najlepiej nie wracała. Jego zdanie jest dla Ciebie bardzo ważne, więc go posłuchałaś. Rozpłakałaś się, pobiegłaś do swojego pokoju i ciężko płacząc, zaczęłaś się pakować. Postanowiłaś wrócić do domu, do Liverpoolu. Otworzyłaś laptopa i zaczęłaś szukać jak najwcześniejszego pociągu do domu. Odjeżdża za 30min. W szortach, bluzce na ramiączka i conversach, wyszłaś z posiadłości. Zapomniałaś, że w Anglii jest bardzo zmienna pogoda. Mimo, że przed chwilą świeciło słońce i było +25 stopni, zaczęło mocno padać. Nie zwróciłaś a to uwagi, zagubiona we własnym świecie, biegłaś na zatłoczony dworzec. Wbiegłaś do pociągu, przedziały były puste więc wsiadłaś do tego po środku i zaczęłaś się suszyć od deszczu. Męczy Cię tylko jedno. Nie masz gdzie wracać. Jesteś sierotą, Twoi rodzice zmarli 2 dni po twoim narodzeniu. Wychowałaś się w domu dziecka. Głośno westchnęłaś i postanowiłaś odwiedzić twoją opiekunkę z przytułku. Jest to kobieta po 50, która nie mogła mieć własnych dzieci więc zajęła się pomaganiem i umilaniem życia tym zagubionym dzieciom. Mimo, że znasz Zayna tak długo on nawet nie wie, że twoi rodzice nie żyją. Panią Ashley nazywałaś swoją mamą i tak ją nazywać będziesz. Ona jest teraz jedyną osobą, która wiesz, że Cię zrozumie. Wyciągnęłaś z torebki małe lusterko i przejrzałaś się w nim. Wyglądałaś okropnie, rozmazany tusz na policzkach, podkrążone, czerwone oczy i mokre, długie, ciemnobrązowe włosy przyczepiające się do twojej twarzy. Ogarnęłaś się i zasnęłaś. Jakiś pan obudził Cię jak byłaś na miejscu. Podziękowałaś, chwyciłaś za walizkę i wyszłaś na peron. Zaczerpnęłaś powietrza, 'tu też padało, czuć' pomyślałaś i zaczęłaś się kierować w stronę przytułku. Jak doszłaś, zapukałaś do drzwi. Otworzyła Ci starsza kobieta po 70, pani Stanisława, z Polski. Zauważyłaś, że jest smutna więc cicho powiedziałaś 'Hi', a ona po prostu rzuciła się na Ciebie. Przytulałyście się 15 minut i weszłyście do środka porozmawiać. Dowiedziałaś się, że twoja 'mama' zmarła 2 tygodnie temu, ale nikt nie miał Cię jak powiadomić, bo nikomu nie zostawiłaś żadnego kontaktu. Załamałaś się jeszcze bardziej. Pani Stasia dała Ci klucze do swojego mieszkania i powiedziała, żebyś się tam zatrzymała do kiedy chcesz, bo ona kupiła sobie już nowe. Jak dotarłaś na miejsce, zamknęłaś się w łazience, wyciągnęłaś żyletkę i zrobiłaś kilka bolesnych cięć na nadgarstku. Pisnęłaś i zobaczyłaś krew spływającą na podłogę. Nie przejęłaś się ranami i znalazłaś barek. Pełny. Wyciągnęłaś kilka butelek trunku i zaczęłaś pić. Później wpadł Ci do głowy bardzo fajny pomysł 'a może by tak wyskoczyć z okna...? niee, mama miałby mi to za złe', ale po tym pojawił się następny. Zadzwoniłaś do starego znajomego ćpuna. Dał ci kilka torebek na kredyt i wyszedł. Wciągnęłaś trochę, popiłaś alkoholem, znowu się pocięłaś i łyknęłaś kilka aspiryn. Obudziłaś się na podłodze w łazience. Głowa bolała Cię jak cholera. Spojrzałaś na wyświetlacz telefonu było tam bardzo dużo nieodebranych połączeń od chłopców, choć więcej od Zayna, pomyślałaś 'żałosne' i postanowiłaś przejrzeć internet. Weszłaś na TT i zobaczyłaś tweeta Zayna do Ciebie:
@dontgiveup, gdzie jesteś? martwię się. dlaczego nie obierasz moich telefonów? odezwij się, proszę..!
Pokręciłaś nie dowierzając głową i odpisałaś:
@zaynmalik, chciałeś żebym odeszła, więc spełniłam twoje życzenie. po prostu o mnie zapomnij.
Popłakałaś się i załamałaś. Zrozumiałaś, że niepotrzebnie wyjechałaś, ale stało się. Zamknęłaś laptopa i powtórzyłaś wczorajsze czynności. Cięcie, picie, wciąganie i kilka aspiryn. I tak w kółko, aż poczułaś, że więcej nie wytrzymasz. Dzisiaj wciągnęłaś dawkę śmiertelną dla człowieka, ale nie czułaś się lepiej, tylko gorzej. Usiadłaś w kuchni opierając się o szafki. Usłyszałaś hałas w przedpokoju i czyjeś głosy. Pani Stasia i...? Zayn, ale skąd on wiedział gdzie jesteś? Gdzie wyjechałaś? Położyłaś się na podłodze i pół przytomna zaczęłaś płakać czarnymi łzami. Usłyszałaś:
Ps. (pani Stasia) - Widocznie jej teraz nie ma. Młodzieńcze, idź jej poszukać. Ja muszę wracać do domu. *i wyszła*
Usłyszałaś westchnięcie Zayna i zobaczyłaś sylwetkę wchodzącą do kuchni. Potem widziałaś tylko ciemność i czyjś dotyk na swojej skórze. Zasnęłaś. Budząc się poczułaś przyjemne ciepło wokół siebie. Później zobaczyłaś śpiącego Malika, który Cię obejmuje. Łza zleciała po twoim policzku, zaczęłaś płakać. Próbując zatrzymać jakiekolwiek w sobie dźwięki, rozpłakałaś się jeszcze bardziej, co obudziło chłopaka. Jak tylko Cię zobaczył rozpłakał się z Tobą. Przypomniałaś sobie wszystko. Próbowałaś go odepchnąć i uciec, ale uległaś jego błaganiom. Wtuliłaś się w niego. Wytłumaczył Ci, że wpadł w złe towarzystwo i sam nie wie dlaczego na Ciebie nakrzyczał. Ty mu opowiedziałaś całą swoją historię. Od narodzin do dzisiaj. Że jesteś sierotą i co robiłaś w łazience. Nakrzyczał na Ciebie, ale nie protestowałaś, wiedziałaś, że ma rację. Popłakałaś się bardziej. Z emocji pocałowałaś go i co Cię zdziwiło to, to że odwzajemnił z większą pasją. Odsunęłaś się od niego lekko zszokowana i zaczęłaś przepraszać, na co on Cie po prostu pocałował. Oczywiście odwzajemniłaś. Wybaczyłaś mu, ale postawiłaś jeden warunek:
TY - Musisz przestać palić.
Początkowo nie był zbytnio chętny, ale dla Ciebie się zgodził. I dodał, że on przestanie jeśli ty przestaniesz pić, ciąć się, brać i łykać tabletki. Mocno się do niego przytuliłaś i szepnęłaś na ucho, 'Obiecuję'. Kilka tygodni później zostaliście parą, kilka lat później małżeństwem. Urodziłaś Malikowi pięknego synka, nazwaliście go Nicholas Logan Malik. Jak w każdym małżeństwie, pojawiały się kłótnie, ale zawsze sobie wybaczaliście i mówiliście do siebie te magiczne słowa: Kocham Cię <3
--------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za jakiekolwiek błędy :) Z kim następny? Lou i Malika wykreślamy. Jakieś dedykacje ?? :D

piątek, 27 kwietnia 2012

#6 Louis ♥

Jesteś z Louisem od prawie 3 miesięcy, a on ciągle namawia Cię na jedzenie marchewek! Lubisz marchewki, wręcz uwielbiasz, ale nie możesz ich jeść, jesteś na nie uczulona.
Lou zaraz przyjdzie, umówiliście się na mały maraton filmowy u Ciebie w domu. Po chwili usłyszałaś dzwonek. Otworzyłaś drzwi, a za nimi Louis z przekąskami i różnymi napojami. Oczywiście wszystko z jego ambrozji... marchewek. Uśmiechnęłaś się do niego i wpuściłaś do środka, jak zobaczyłaś, że poszedł do kuchni, głośno przełknęłaś ślinę i lekko zaczęłaś się denerwować. Nie masz uczulenia typu wysypka czy itp. z tobą jest gorzej. cała puchniesz, przez co nie możesz oddychać. Louis poprosił abyś wybrała film, a że jesteś dziewczyną wybrałaś Titanica. W chwili kiedy Jack i Rose się przytulali Lou zatrzymał film, a ty z wyrzutem odwróciłaś się w jego stronę.
TY - Louis!! To moja ulubiona scena!! *próbowałaś wyrwać mu pilota*
Louis - Nie włączę dopóki nie zjesz tej marchewki i wypijesz szklanki soku!!
TY - Ale Lou... *nie dokończyłaś, przerwał ci, a chciałaś mu powiedzieć o swoim problemie*
Louis - Żadnego "ale"!! Zjesz, wypijesz to będziemy oglądać dalej!!
TY - Louis...
Louis - Co ja powiedziałem?! JUŻ!!!
Przełknęłaś ślinę jeszcze głośniej niż przedtem, zaczęłaś coraz mocniej denerwować, ale czego się nie robi dla ukochanej osoby? Wzięłaś ze stolika szklankę z sokiem, pomyślałaś ''raz się żyje!'' i zaczęłaś pić, do ostatniej kropelki. Odstawiłaś szklankę, zakręciło Ci się w głowie więc oparłaś się o Lou.
Louis - [T.I] wszystko w porządku? [T.I]?!
TY - *coraz gorzej ci się oddychało więc krótko mu wytłumaczyłaś tą sytuację* Ja... marchewki... uczulenie... *i straciłaś przytomność, słysząc krzyki Louisa*
Obudziłaś się w jakimś pokoju, nie wiedziałaś co się dzieje dopóki nie przypomniałaś sobie ostatniego zdarzenia. Głośno westchnęłaś, spojrzałaś na swój brzuch. Leżała na nim głowa Louisa, potargałaś lekko jego czuprynę, po czym się obudził.
Louis - Wreszcie się obudziłaś! Byłaś w śpiączce jakieś 3 dni! Dlaczego mi nie powiedziałaś, że jesteś uczulona na marchewki?
TY - Przepraszam, próbowałam, ale mi za każdym razem przerywałeś.
Louis - To dlaczego je zjadłaś?! Mogło stać ci się coś gorszego!!
TY - Lou, kochanie. Zrozum, że Cię Kocham. Zrobiłam to żeby nie było Ci przykro, czego się nie robi dla ukochanej osoby? *uśmiechnęłaś się do niego, delikatnie pocałowałaś jego delikatne usta i z powrotem się położyłaś, nie czułaś się zbyt dobrze*
Do pokoju weszła uśmiechnięta pielęgniarka i poprosiła Louisa na korytarz. Wrócił strasznie zadowolony, usiadł przy Tobie i namiętnie Cię pocałował.
Louis - [T.I], powiedz mi jedno. Czy jest coś o czym powinienem wiedzieć?
TY - *zdziwiłaś się i pokręciłaś głową na nie* Na przykład co?
Louis - Na przykład to, że jesteś w ciąży...? *uśmiechnęłaś się do niego, złapałaś za jego policzki i szybko przyciągnęłaś namiętnie go całując*
Urodziły wam się piękne bliźniaczki, Jasmine Samantha, której chrzestnymi będą Niall i twoja kuzynka oraz Victoria Darcy, które chrzestnymi będą Harry i twoja starsza siostra. Chrzest i ślub zrobicie w tym samym dniu. Jesteście ze sobą szczęśliwi i po woli zaczynacie planować następne "marchewki"
---------------------------------------------------------------
ja mam nadzieję, że się podoba :D z kim następny? jakieś dedykacje? :)

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

#5 Smutny, długi o Haroldzie :)


Jesteś w klubie, strasznie upita, prawie nad sobą nie panujesz i jakimś cudem trzymasz się na nogach, lecz masz na tyle rozumu by się nikomu w klubie nie ‘oddać’. Wygrałaś kilka konkursów w piciu wódy co dało ci bardzo duże dochody. Nagle do klubu weszło pięciu chłopców, jeden zwrócił twoją uwagę, ten w loczkach. Dopiłaś drinka i poszłaś na parkiet do niego zarywać, złapał twoją przynętę bardzo szybko. Nawet nie zdałaś sobie sprawy, że jest to bardzo popularna osoba w ostatnim czasie. Po kilku chwilach poczułaś jego delikatne usta na swojej szyi. Nie chciałaś żeby skończyło sie to w łóżku, ale bardzo podobało ci się to co robił.  Jakieś 5 min później stałaś przy ścianie, a on stał przed tobą, podpierał się ręką i bardzo namiętnie, lecz delikatnie cię całując. Po jakimś czasie przestaliście się całować i poszliście do jakiegoś stolika by chłopak mógł przedstawić cię swoim znajomym. Złapał cię wtedy w talii i mocno przytulił do siebie. Rano obudziłaś się w czyimś mieszkaniu, kompletnie nie miałaś pojęcia gdzie jesteś i jak się tu znalazłaś. Zobaczyłaś, że ciuchy w których jesteś nie są twoje, a na dodatek masz na sobie męską koszulę. Wzruszyłaś ramionami i zeszłaś na dół po schodach, gdzie na kanapie siedziała jakiś pięciu rozmawiających mężczyzn.
Liam – Harry a gdzie ty ją znalazłeś? Przecież ona jest dla ciebie za ładna *zaśmiał się z resztą*
Harry – ty tak mówisz bo żadna na ciebie wczoraj nie poleciała gamoniu...ten zapach... fuuu stary skąd ty takie szamba bierzesz?
Liam - *patrzy na Louisa* Lou... ten dezodorant... mówiłeś, że pięknie pachnę!! *zaczął ganiać kumpla po mieszkaniu, kiedy zobaczył cię stojącą na schodach w samej bieliźnie i męskiej koszuli*  H-Harry...?
Harry – cicho bo nie usłyszę jak ona będzie schodzić po schodach... *odchrząknęłaś; spojrzał obok na Zayna który pokazywał Hazzemu, że tu jesteś* shit...
TY – nie chcę być nie miła, alee...co ja tu robię?! I kim wy do cholery jesteście?! Jakoś was... *przyjrzałaś się im dokładnie i skojarzyłaś, że to są wokaliści twojego ulubionego zespołu* ...nie znam...?
Niall – witamy w naszej rezydencji--- (nie dokończył przerwałaś mu)
TY – taa, daruj sobie... gdzie są moje ciuchy? (starałaś się jakoś zachować spokój)
Harry – ale po co ten pośpiech...? (wstał z kanapy próbując załagodzić jakoś atmosferę)
TY – ja chcę po prostu stąd wyjść, więc proszę powiedz mi gdzie są moje ubrania i obiecuję, że się już nigdy nie zobaczymy...
Harry – ale czy ja cię wyganiam? Spokojnie przecież nic ci nie zrobię... usiądź (pokazał ci na krzesło)
TY -  ehh... no dobraa (usiadłaś kładąc nogę na nogę rozglądając sie po pokoju; był baardzo duży, miał chyba wszystko od Xboxa po przenośną lodówkę)
Louis – witam panią (podał ci nutellę i łyżeczkę) marchewkę do tego? (uśmiechną się do ciebie promiennie)
TY – (lekko się zarumieniłaś i wzięłaś marchewkę) dziękuję...
Niall – teraz nic od niego nie bierz... serio... możesz pożałować... (spojrzał na ciebie a później na Louisa który patrzył na niego jak na marchewkę i zaczął go ganiać po caaałym pomieszczeniu)
Ty – a oni tak zawsze? (westchnęłaś)
Harry – taa, częściej niż ci się wydaje (usiadł na przeciwko ciebie i spojrzał w twoje oczy lekko się uśmiechając; puścił do ciebie oczko a ty sie jeszcze bardziej zarumieniłaś i spuściłaś głowę szeroko się uśmiechając; pokazał na miejsce obok siebie, usiadłaś tam i zaczęliście gadać)
TY – haha, fajnie się z tobą gada (spojrzałaś na zegarek; dzisiaj poniedziałek, a ty zaraz za jakieś 10 min zaczynasz pracę) o kurde!!
Harry – co? (spojrzał na ciebie lekko zaniepokojony)
TY -  zaraz zaczynam tą cholerną pracę!! A pracuję na końcu miasta!! A jak znowu się spóźnię to mnie wyleją... (westchnęłaś) gdzie są moje ubrania?
Harry – ekhm... no nie wiem jak ci to powiedzieć, ale wczoraj wylałaś na siebie jakiś napój iii... próbowaliśmy to wyprać, ale plama była duuża ii... ehh dam ci jakieś moje ciuchy... (złapał cię za rękę i zaprowadził do jego pokoju; otworzył szafę i zaczął szukać jakiś małych ubrań dla ciebie)
TY – (siedzisz na łóżku , chwyciłaś jakiś album ze zdjęciami i chciałaś go obejrzeć, kiedy Hazzy wyrwał ci go z ręki) heejj! (podał ci ciuchy i wyrzucił album do kosza) ejj dlaczego to wyrzuciłeś..?
Harry – za dużo niemiłych wspomnień (westchną smutno i usiadł obok ciebie na łóżku)
TY – no dobrze... (ściągnęłaś koszulę, najpierw założyłaś jego czarne jeansowe rurki, po czym białą koszulkę z napisem ‘be strong’. Nie obchodziło cię to, że Harry na ciebie patrzy, nawet nie zdawałaś sobie z tego sprawy. Odwróciłaś się i zobaczyłaś patrzącego na ciebie Harolda) no co?
Harry – (zarumienił się i spuścił wzrok w podłogę) nie-e nicc (poczochrał trochę swoje włosy) to gdzie cię podwieźć?
TY – niee dzięki Harry, jakoś sama tam dojdę, co prawda mnie wyleją, ale okay... (zaczęłaś powoli kierować się do wyjścia i kiedy byłaś już przy drzwiach Harry złapał cie za rękę; momentalnie się odwróciłaś) tak?
Harry – no weź podwiozę cię, będziesz miała pretekst (puścił do ciebie oczko chwycił kluczyki oraz dwie pary czarnych Ray Banów) załóż je jak będziemy wychodzić z samochodu (uśmiechnął się i zaczął wychodzić do swojego Land Rover pytając się gdzie pracujesz)
Westchnęłaś, powiedziałaś mu, że pracujesz w barze ‘Americano’ wyszłaś i wsiadłaś do samochodu. Nie możesz stracić trzeci raz w tym miesiącu pracy, musisz przecież jakoś utrzymać swoje mieszkanie, małe, ale zawsze mieszkanie. Twoja rodzina się od ciebie odwróciła, po tym jak zaszłaś w ciążę. W tym tygodniu małą Casey zajmuje sie jej ojciec, Adam, więc masz dla siebie trochę więcej czasu niż zwykle, ale zapomniałaś, że dzisiaj jest poniedziałek, musisz małą odebrać o 12.00, ale pracujesz od 12.00 do 21.00. Nie znasz nikogo bardziej ci zaufanego od Harrego więc zaczynasz momentalnie histerycznie płakać.
Harry – ejj [T.I] co jest, wszystko dobrze? (patrzył raz na ciebie raz na drogę zdezorientowany) nie, ty dzisiaj nie idziesz do pracy!!
TY – HARRY JA MUSZĘ!! Proszę ja musze jakoś się utrzymać, a już mi na czynsz nie starcza!!
Harry – no to zamieszkasz ze mną!! I nie ma problemu!! (uśmiechnął się do ciebie i zawrócił do domu)
TY – Harry... to nie jest takie proste jak ci sie wydaje... ja nie mieszkam sama... (wyciągnęłaś chusteczkę i zaczęłaś wycierać łzy)
Harry – no to ten ktoś zamieszka z nami...
TY – nie będę ci tego tłumaczyć jedź na St. Patrick Street 12 (jak dojechaliście, wzięłaś głęboki oddech odwróciłaś się do Harrego i poprosiłaś żeby poszedł z tobą)
Harry – po co tu jesteśmy? (spojrzał na ciebie, a później na dom, dom Adama, ojca trzyletniej Casey)
TY – zaraz sie dowiesz, tylko obiecaj, że zostaniesz ze mną do końca (Hazza kiwnął głową i złapał się za rękę; uśmiechnęłaś się i zaczęłaś iść do drzwi, zapukałaś i wzięłaś głęboki oddech)
Adam – dobrze, że jesteś, właśnie przyjechała opieka społeczna, zabiorą ci Casey teraz tylko ja będę się nią zajmował (uśmiechnął się chytrze i wpuścił się do środka)
TY – CO?!!! DLACZEGO?! (poczułaś, że zaraz upadniesz więc oparłaś sie o Harrego)
O.P. <opieka społeczna> - Pan Adam zawiadomił nas, że nie ma pani warunków na wychowywanie dziecka, nie ma pani stałej dobrze płatnej pracy i co najważniejsze, nie ma pani gdzie mieszkać oraz ma pani wiele długów
TY – a-ale przecież jeszcze wczoraj miałam gdzie mieszkać no i...
Adam –  już nie masz gdzie mieszkać, zostawiłaś u mnie swój telefon, dzwonili, że masz czas do dzisiaj do 18.00 by sie wynieść (Harry bardo uważnie sie temu przyglądał i zrozumiał dlaczego trudno było ci wytłumaczyć tą całą sytuację, zaczęłaś płakać)
Harry – Ona mieszka teraz ze mną, a ja mam dobrze płatną pracę, dobre warunki do wychowania dziecka i żadnych długów (spojrzałaś na niego z uradowaniem i nie mogłaś się opanować, pocałowałaś go. Przerwał pocałunek i mocno cię przytulił szepcąc ci do ucha ‘pomogę ci’)
Adam – ty dziwko!! Znalazłaś sobie następnego tylko, że sławnego i bogatego po to żeby utrzymał ci dupę?!
Harry – jak ty sie do niej zwracasz?! Kiedy sie tu znalazłem dopiero uświadomiłem sobie, jakie to musi być dla niej trudne!! (Harry nic nie wiedział co sie działo nim się poznaliście, po prostu chciał ci jakoś pomóc)
O.P.  – w takiej sytuacji, za próbę wymuszenia na opiece społecznej pozbawienia drugiego rodzica jego praw , sprawa zostaje skierowana do sądu, do czasu rozprawy dziecko zostaje pod opieką matki, dowidzenia (pani wyszła, a mała Casey podbiegła do ciebie płacząc; dałaś Harremu potrzymać małą, stanęłaś trochę z boku, kiedy Adam podszedł do ciebie, uderzył cię w twarz, tak że upadłaś i zaczął cię kopać, bić)
Harry – (posadził małą na kanapie, po czym rzucił się w twojej obronie, nie zdążył, leżałaś nieprzytomna i dość mocno krwawiłaś; odepchnął Adama i zamknął go w jakimś pokoju obok) [T.I]!! (pobiegł do ciebie jak tylko szybko mógł zaczął płakać, a po nim Casey. Zadzwonił po karetkę wziął małą na ręce próbując ja jakoś uspokoić, ale na marne)
Casey – MAMA!! MAMA!! (płakała co raz mocniej, Harry nie zna się za bardzo na dzieciach, ale jakoś udało się mu przez łzy, uspokoić Casey, która powoli zasypiała w jego ramionach; po jakichś 5 minutach usłyszał karetkę i wybiegł z domu z Casey na rękach, po lekarzy)
*****************
W szpitalu
Jest już 3 w nocy, a Harry siedzi pod twoją salą z Casey w ramionach, czekając na jakieś wieści o tobie.  Lekarz wychodzi z sali, a Harry po cichu go woła żeby nie obudzić małej.
Harry – doktorze co z nią?
L <lekarz> - (wzdycha) nie jest najlepiej... ma połamane dwa żebra i dużo ran wewnętrznych, jej stan jest stabilny, choć zapadła w śpiączkę (zatrzymał na chwilę) nie wiadomo czy kiedyś się obudzi, bardzo mi przykro...
Harry – a mogę do niej wejść?  (powiedział trochę załamany)
L – oczywiście, gdyby się coś działo, wie pan gdzie mnie znaleźć (Harry pokiwał głową, ostrożnie wstał, wtulił w siebie Casey i podszedł do drzwi, wziął głęboki wdech i powoli wszedł)
gdy tylko cię zobaczył zachciało mu sie płakać, rzeczywiście byłaś w ciężkim stanie, położył obok ciebie twoją córeczkę i dokładnie ci się przyglądał, chwycił twoją dłoń, pocałował ją, przyłożył ją do swoich ust i zaczął delikatnie płakać. Po jakiś 15 minutach zawibrował mu telefon w kieszeni. To Louis.
Harry – Halo?
Louis – Harry!! Gdzie ty jesteś?! Wiesz jak my się tutaj martwimy?! Wiesz która jest godzina?!
Harry – Louis... ja, ja jestem w szpitalu...
Louis – Harold? Jak się czujesz? Wszystko dobrze? W którym szpitalu jesteś?
Harry – Louis, nic nie jest dobrze!! [T.I] jest w szpitalu!! i... ehhh... opowiem ci jak przyjedziecie (powiedział mu w jakim szpitalu leżysz i natychmiastowo się rozłączył)
******************
2 miesiące później
Dzisiaj sąd przydzieli komuś opiekę nad Casey i osądzi Adama za pobicie ze skutkiem krytycznym. Ty ciągle leżysz w łóżku szpitalnym, Harry przychodzi do ciebie codziennie i opowiada co się dzieje na świecie. Casey, prawdopodobnie dopóki się nie obudzisz, wysłano do domu dziecka, a Harry, razem z chłopcami, starają się o tymczasową adopcję.
S <Sąd> - proszę oskarżyciela o powiedzenie zarzutów Panu Adamowi Hendersonowi
P.H. <prawnik Harrego> nieuzasadniona  próba wymuszenia na opiece społecznej opieki nad Casey [T.N.]oraz pobicie ze skutkiem krytycznym.
Harry złożył zeznania i poprosił wraz z adwokatem o tymczasową opiekę nad twoją córeczką. Wszystko poszło po waszej myśli, Adam został skazany na 7 lat pozbawienia wolności i zakaz zbliżania się na 500 m do ciebie, zespołu i małej Casey.
 ******************
2 lata później
Lekarze uważają, że bez sensu jest ciągle utrzymywać cię przy życiu, więc zaproponowali Harryemu odcięcie się od respiratora. Bardzo długo protestował, kiedy miał jakiekolwiek koncerty, nie był już tak szczęśliwy jak przedtem, co prawda dobrze się bawił, tańczył z chłopcami, ale nic prócz Casey nic nie dawało mu szczęścia. Mała zaczęła go nazywać tatą, a media próbowały się dowiedzieć o co chodzi, lecz on na każdym wywiadzie odpowiadał, że może kiedyś powie, ale na razie jest to dla niego za trudne i zbyt bolesne. Chociaż dawno nie słyszał twojego głosu, wiedział, że cię kocha, czuł to całym sercem. Pewnego dnia jak Harry spacerował z Casey po parku zadzwonił mu telefon, to lekarz, więc szybko odebrał.
Harry – Halo?
L – panie Styles, mamy dla pana dobrą wiadomość, pani [T.N] się powoli budzi, reaguje na bodźce z zewnątrz, prosimy o jak najszybsze przybycie, pana obecność oraz obecność małej Casey może nam bardzo pomóc
Harry – (bardzo się ucieszył, gdyby mógł skakałby teraz z radości) oczywiście zaraz będę (popatrzył na Casey), będziemy (uśmiechnął się i pocałował małą w czoło) mamusia się budzi skarbie, jedziemy do mamy...
Casey – (bardzo się ucieszyła, Harry był dla niej jak prawdziwy troskliwy tata, który chce dla dzieci jak najlepiej; przytuliła się do ‘taty’ i pojechali do szpitala)
Jak tylko znaleźli miejsce do zaparkowania na parkingu, od razu zaparkowali, a Harry tak się spieszył, że prawie zapomniał o małej Casey. Harry pobiegł do budynku z małą na rękach i szybko pobiegł do twojej sali. Najpierw nie chcieli go do ciebie wpuścić przez jakieś badania kontrolne, ale później wszedł tam bez najmniejszego problemu.
L – witam panie Styles i ciebie Casey (uśmiechnął się) Harry, mów do [T.I] dużo, wspominaj, połóż obok niej małą, niech wie, że musi się obudzić, w wielu przypadkach taka pomoc pomogła. Pokaż jej, że ci zależy, że jest kochana, że nie wróci do dawnego życia (i wyszedł z sali)
Harry – (położył ‘córkę’ na łóżku i zaczął opowiadać ci o wszystkim)
 o tym jak Casey dobrze sobie radzi, na koniec sie popłakał, mówił, że cię kocha i nie może bez ciebie żyć. Chwycił twoją dłoń i tak jak tamtego dnia cię w nią pocałował, poruszyłaś palcami i lekko zaczęłaś się wiercić. Harry wybiegł i zawołał doktora. Na kilka minut go wyprosili i gdy tylko pozwolili mu wejść, wbiegł do sali i cię przytulił, podał ci Casey i lekko cię pocałował. Co prawda nie byłaś jeszcze na 100% świadoma co się dzieje i nie miałaś pełnej kontroli nad swoim ciałem, ale czułaś się znakomicie. Przez te dwa lata słuchałaś co, kto, o czym do ciebie mówił więc wiedziałaś wszystko. Pojedyńcze łzy poleciały po twoim policzku, odwróciłaś się do płaczącego ze szczęścia Harolda i jedyne słowa jakie do niego mogłaś teraz powiedzieć to...
TY – kocham cię... dziękuję... (Harry popłakał się jeszcze bardziej, a ty mocniej zacisnęłaś jego dłoń i uśmiechnęłaś się do pięcioletniej Casey, która patrzyła się na ciebie jak na cukierka)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
może napiszę część 2, ale jeszcze nie wiem :P napisałam go z nudów więc nie jestem pewna czy wam się spodoba :D

wtorek, 10 kwietnia 2012

#4 Harold & Mr. Marchewa :D

Ty i Harry jesteście parą od prawie roku, chłopcy wczoraj przyjechali, ale menadżer nie pozwolił im na razie wychodzić z mieszkania, więc kontaktujecie się przez Skype. Harry i Louis właśnie do ciebie dzwonią.
Larry - Czeeść !!
ty - no cześć kochani, co tam?
Harry - nuudno bez ciebie, ale jutro mogę wyjść z mieszkania, a mam dwa bilety na Titanic 3D *uśmiechnął się i poruszył brwiami*
Louis - możesz wziąć ze sobą kogoś wyjątkowego, lub [T.I]
ty - CO?! ja nie jestem wyjątkowa?! *zrobiłaś oburzoną minę*
Harry - Louis!! nie obrażaj mojej dziewczyny!! *zagotował się, już chciał przywalić Lou*
Louis - *zaśmiał się* [T.I] ty jesteś więcej niż wyjątkowa, ty jesteś zajebista!!
---------------------------------------
ja mam nadzieję, że się podoba, bo zajęło mi to 5 cennych minut z mojego zacnościowatego żywota xD następne mogę napisać z dedykami :D