poniedziałek, 19 listopada 2012

#30 Niall

Siedzisz oparta o nogę od stołu w kuchni i kończysz palić jointa. Rozmyślasz nad sensem swojego życia. A może on miał rację wyzywając cię od ćpunki? A może to prawda, że martwisz się tylko o siebie? A może... Szczerze to można tak w nieskończoność, ale mamy za mało czasu na zadawanie pytań bez jednoznacznych odpowiedzi. Chwyciłaś strzykawkę, odbezpieczyłaś igłę i wbiłaś sobie w żyłę w ręce, mocno wstrzykując znajdującą się w niej substancję. Zacisnęłaś zęby, ale później była już tylko ulga. Zsunęłaś się po drewnianej nodze od stołu na lodowate kafelki, leżałaś i podziwiałaś efekty tych wszystkich narkotyków które zażyłaś. Uśmiechałaś się sama do siebie widząc jak Niall siada obok ciebie, lekko całuje w nosek i zaczyna opowiadać jakieś denne suchary z których i tak zawsze się śmiałaś.
A jak to się zaczęło? Więc, w skrócie Nialla poznałaś w szpitalu. Powiedziałaś mu, że zemdlałaś, wstydząc się prawdziwego powodu. Przedawkowałaś. On złamał rękę podczas prób. Widywaliście się przez jakiś czas, później staliście się pałającą do siebie miłością parą. Powstrzymywałaś swoją chęć do używek starając się zapomnieć o długach jakie sobie przez nie narobiłaś. Ta mafia u której zakupywałaś narkotyki porwała cię i znowu narobiła ci smaku na ich towar. Kupowałaś go co raz to więcej, na kredyt. No bo skąd wziąć pieniądze? Ale niestety, miarka się przebrała. Niall chciał ci zrobić niespodziankę i wrócił wcześniej z trasy. Miał się dzisiaj oświadczyć, a to co zastał przerosło jego wyobrażenia. Zastał cię w waszym pokoju wciągającą jakieś świństwo. Poszarpaliście się trochę, zwyzywał cię, dostałaś po twarzy kilka razy i tak to się skończyło. I tu wracamy do rzeczywistości. Jutro mijają dwa lata odkąd widziałaś go za ostatnim razem. "Świętujesz" rozpad waszego związku dużą ilością tego gówna przez które się rozpadł. Twój organizm nie wytrzymał dzisiejszej dawki i sprawił, że obudziłaś się kolejnego dnia z totalnym rozpierdolem w głowie.
Wstałaś, ubrałaś się i wyszłaś samodzielnie świętować. Poszłaś do waszej ulubionej restauracji. Pech chciał, że on też tam był, z jakąś różową lafiryndą. No różowa to ona nie była, ale tak ją nazwijmy. Wypizdrzona to ona była, porządna fryzura, piękny makijaż, a ta sukienka i buty? Szkoda gadać. Ale jedyne co cię zaintrygowało to to, że była prawie idealna jak ty. Brunetka o szarych oczach z małym zgrabnym noskiem i długimi, smukłymi nogami. Wzruszyłaś ramionami i zamówiłaś to co zwykle, sałatkę z serem feta i szklankę wody. Starałaś się nie zwracać uwagi na Nialla, lecz to było na prawdę trudne. Założyłaś nogę na nogę czekając aż podadzą danie. Już kończyłaś jeść kiedy potrzeby fizjologiczne się odezwały. Grzecznie wstałaś i powędrowałaś do łazienki, czułaś jak faceci ślinią się na twój widok. Weszłaś do kabiny, załatwiłaś to co miałaś zrobić i wyszłaś umyć ręce. Spojrzałaś w lustro nad sobą. Niall tam stał i przyglądał się każdemu ruchowi jaki czyniłaś. Podgryzł wargę oglądając od góry do dołu twoje nogi. Chciałaś wyjść, ale przywarł cię swoim ciężarem do ściany. Spojrzał głęboko w twoje oczy i musnął twoje usta rozpoczynając długi namiętny pocałunek. Dla ciebie było idealnie, zarzuciłaś mu ręce na szyję i przycisnęłaś do mocniej do siebie. Dotarło do ciebie co robisz, odepchnęłaś go, wyszłaś z łazienki ze łzami w oczach. Zapłaciłaś za danie i szybkim krokiem wyszłaś szukając w torbie jointa i zapalniczki. Usiadłaś na ławce w parku, zapaliłaś i znowu zaczęły się halucynacje. Niall podbiegł, wyrwał ci jointa, wziął na ręce i zaniósł do swojego samochodu odwożąc do siebie do domu. Próbowałaś się do niego przystawiać, ale nie pozwalał na więcej niż całowanie. Obudziłaś się kolejnego dnia rano, przetarłaś oczy i wstałaś z łóżka wędrując na dół. Na dole czekał Niall z uśmiechem na twarzy, kompletnie nie wiedziałaś o co chodzi. Chciałaś uciec pod pretekstem, że znowu go zawiedziesz, ale on cię zatrzymał delikatnym pocałunkiem. Obiecał, że pomoże ci uporać się z nałogiem, o ile obiecasz mu miłość po wieki. I stało się tak jak chciał.
Dzisiaj jesteście małżeństwem z dwójką dzieci i trzecim dzieckiem w drodze. Jesteście szczęśliwi.
------------------------------------------------------------------------------------------
Jezuuuuuuuuuus. Padam z nóg. Głowa mnie napierdala, jest 23:59 a ja ciągle żyję :P

1 komentarz:

  1. Aawwww. Jak słoodko . *_* .

    Zostałaś przez mnie nominowana do Liebster Awards
    Szczegóły : http://this-pain-is-too-real.blogspot.com/2012/11/liebster-awards.html :)

    OdpowiedzUsuń