Jesteś w
klubie, strasznie upita, prawie nad sobą nie panujesz i jakimś cudem trzymasz
się na nogach, lecz masz na tyle rozumu by się nikomu w klubie nie ‘oddać’.
Wygrałaś kilka konkursów w piciu wódy co dało ci bardzo duże dochody. Nagle do
klubu weszło pięciu chłopców, jeden zwrócił twoją uwagę, ten w loczkach.
Dopiłaś drinka i poszłaś na parkiet do niego zarywać, złapał twoją przynętę
bardzo szybko. Nawet nie zdałaś sobie sprawy, że jest to bardzo popularna osoba
w ostatnim czasie. Po kilku chwilach poczułaś jego delikatne usta na swojej
szyi. Nie chciałaś żeby skończyło sie to w łóżku, ale bardzo podobało ci się to
co robił. Jakieś 5 min później stałaś
przy ścianie, a on stał przed tobą, podpierał się ręką i bardzo namiętnie, lecz
delikatnie cię całując. Po jakimś czasie przestaliście się całować i poszliście
do jakiegoś stolika by chłopak mógł przedstawić cię swoim znajomym. Złapał cię
wtedy w talii i mocno przytulił do siebie. Rano obudziłaś się w czyimś mieszkaniu, kompletnie nie miałaś pojęcia
gdzie jesteś i jak się tu znalazłaś. Zobaczyłaś, że ciuchy w których jesteś nie
są twoje, a na dodatek masz na sobie męską koszulę. Wzruszyłaś ramionami i
zeszłaś na dół po schodach, gdzie na kanapie siedziała jakiś pięciu
rozmawiających mężczyzn.
Liam – Harry
a gdzie ty ją znalazłeś? Przecież ona jest dla ciebie za ładna *zaśmiał się z
resztą*
Harry – ty
tak mówisz bo żadna na ciebie wczoraj nie poleciała gamoniu...ten zapach...
fuuu stary skąd ty takie szamba bierzesz?
Liam -
*patrzy na Louisa* Lou... ten dezodorant... mówiłeś, że pięknie pachnę!!
*zaczął ganiać kumpla po mieszkaniu, kiedy zobaczył cię stojącą na schodach w
samej bieliźnie i męskiej koszuli*
H-Harry...?
Harry –
cicho bo nie usłyszę jak ona będzie schodzić po schodach... *odchrząknęłaś;
spojrzał obok na Zayna który pokazywał Hazzemu, że tu jesteś* shit...
TY – nie
chcę być nie miła, alee...co ja tu robię?! I kim wy do cholery jesteście?!
Jakoś was... *przyjrzałaś się im dokładnie i skojarzyłaś, że to są wokaliści
twojego ulubionego zespołu* ...nie znam...?
Niall –
witamy w naszej rezydencji--- (nie dokończył przerwałaś mu)
TY – taa,
daruj sobie... gdzie są moje ciuchy? (starałaś się jakoś zachować spokój)
Harry – ale
po co ten pośpiech...? (wstał z kanapy próbując załagodzić jakoś atmosferę)
TY – ja chcę
po prostu stąd wyjść, więc proszę powiedz mi gdzie są moje ubrania i obiecuję,
że się już nigdy nie zobaczymy...
Harry – ale
czy ja cię wyganiam? Spokojnie przecież nic ci nie zrobię... usiądź (pokazał ci
na krzesło)
TY - ehh... no dobraa (usiadłaś kładąc nogę na nogę
rozglądając sie po pokoju; był baardzo duży, miał chyba wszystko od Xboxa po
przenośną lodówkę)
Louis – witam
panią (podał ci nutellę i łyżeczkę) marchewkę do tego? (uśmiechną się do ciebie
promiennie)
TY – (lekko
się zarumieniłaś i wzięłaś marchewkę) dziękuję...
Niall –
teraz nic od niego nie bierz... serio... możesz pożałować... (spojrzał na
ciebie a później na Louisa który patrzył na niego jak na marchewkę i zaczął go
ganiać po caaałym pomieszczeniu)
Ty – a oni
tak zawsze? (westchnęłaś)
Harry – taa,
częściej niż ci się wydaje (usiadł na przeciwko ciebie i spojrzał w twoje oczy
lekko się uśmiechając; puścił do ciebie oczko a ty sie jeszcze bardziej
zarumieniłaś i spuściłaś głowę szeroko się uśmiechając; pokazał na miejsce obok
siebie, usiadłaś tam i zaczęliście gadać)
TY – haha,
fajnie się z tobą gada (spojrzałaś na zegarek; dzisiaj poniedziałek, a ty zaraz
za jakieś 10 min zaczynasz pracę) o kurde!!
Harry – co?
(spojrzał na ciebie lekko zaniepokojony)
TY - zaraz zaczynam tą cholerną pracę!! A pracuję
na końcu miasta!! A jak znowu się spóźnię to mnie wyleją... (westchnęłaś) gdzie
są moje ubrania?
Harry – ekhm...
no nie wiem jak ci to powiedzieć, ale wczoraj wylałaś na siebie jakiś napój
iii... próbowaliśmy to wyprać, ale plama była duuża ii... ehh dam ci jakieś
moje ciuchy... (złapał cię za rękę i zaprowadził do jego pokoju; otworzył szafę
i zaczął szukać jakiś małych ubrań dla ciebie)
TY –
(siedzisz na łóżku , chwyciłaś jakiś album ze zdjęciami i chciałaś go obejrzeć,
kiedy Hazzy wyrwał ci go z ręki) heejj! (podał ci ciuchy i wyrzucił album do
kosza) ejj dlaczego to wyrzuciłeś..?
Harry – za
dużo niemiłych wspomnień (westchną smutno i usiadł obok ciebie na łóżku)
TY – no
dobrze... (ściągnęłaś koszulę, najpierw założyłaś jego czarne jeansowe rurki,
po czym białą koszulkę z napisem ‘be strong’. Nie obchodziło cię to, że Harry
na ciebie patrzy, nawet nie zdawałaś sobie z tego sprawy. Odwróciłaś się i
zobaczyłaś patrzącego na ciebie Harolda) no co?
Harry –
(zarumienił się i spuścił wzrok w podłogę) nie-e nicc (poczochrał trochę swoje
włosy) to gdzie cię podwieźć?
TY – niee
dzięki Harry, jakoś sama tam dojdę, co prawda mnie wyleją, ale okay...
(zaczęłaś powoli kierować się do wyjścia i kiedy byłaś już przy drzwiach Harry
złapał cie za rękę; momentalnie się odwróciłaś) tak?
Harry – no
weź podwiozę cię, będziesz miała pretekst (puścił do ciebie oczko chwycił
kluczyki oraz dwie pary czarnych Ray Banów) załóż je jak będziemy wychodzić z
samochodu (uśmiechnął się i zaczął wychodzić do swojego Land Rover pytając się
gdzie pracujesz)
Westchnęłaś,
powiedziałaś mu, że pracujesz w barze ‘Americano’ wyszłaś i wsiadłaś do samochodu.
Nie możesz stracić trzeci raz w tym miesiącu pracy, musisz przecież jakoś
utrzymać swoje mieszkanie, małe, ale zawsze mieszkanie. Twoja rodzina się od
ciebie odwróciła, po tym jak zaszłaś w ciążę. W tym tygodniu małą Casey zajmuje
sie jej ojciec, Adam, więc masz dla siebie trochę więcej czasu niż zwykle, ale
zapomniałaś, że dzisiaj jest poniedziałek, musisz małą odebrać o 12.00, ale
pracujesz od 12.00 do 21.00. Nie znasz nikogo bardziej ci zaufanego od Harrego
więc zaczynasz momentalnie histerycznie płakać.
Harry – ejj
[T.I] co jest, wszystko dobrze? (patrzył raz na ciebie raz na drogę
zdezorientowany) nie, ty dzisiaj nie idziesz do pracy!!
TY – HARRY
JA MUSZĘ!! Proszę ja musze jakoś się utrzymać, a już mi na czynsz nie starcza!!
Harry – no
to zamieszkasz ze mną!! I nie ma problemu!! (uśmiechnął się do ciebie i
zawrócił do domu)
TY –
Harry... to nie jest takie proste jak ci sie wydaje... ja nie mieszkam sama...
(wyciągnęłaś chusteczkę i zaczęłaś wycierać łzy)
Harry – no
to ten ktoś zamieszka z nami...
TY – nie
będę ci tego tłumaczyć jedź na St. Patrick Street 12 (jak dojechaliście,
wzięłaś głęboki oddech odwróciłaś się do Harrego i poprosiłaś żeby poszedł z
tobą)
Harry – po
co tu jesteśmy? (spojrzał na ciebie, a później na dom, dom Adama, ojca trzyletniej
Casey)
TY – zaraz
sie dowiesz, tylko obiecaj, że zostaniesz ze mną do końca (Hazza kiwnął głową i
złapał się za rękę; uśmiechnęłaś się i zaczęłaś iść do drzwi, zapukałaś i
wzięłaś głęboki oddech)
Adam –
dobrze, że jesteś, właśnie przyjechała opieka społeczna, zabiorą ci Casey teraz
tylko ja będę się nią zajmował (uśmiechnął się chytrze i wpuścił się do środka)
TY – CO?!!!
DLACZEGO?! (poczułaś, że zaraz upadniesz więc oparłaś sie o Harrego)
O.P.
<opieka społeczna> - Pan Adam zawiadomił nas, że nie ma pani warunków na
wychowywanie dziecka, nie ma pani stałej dobrze płatnej pracy i co
najważniejsze, nie ma pani gdzie mieszkać oraz ma pani wiele długów
TY – a-ale
przecież jeszcze wczoraj miałam gdzie mieszkać no i...
Adam – już nie masz gdzie mieszkać, zostawiłaś u mnie
swój telefon, dzwonili, że masz czas do dzisiaj do 18.00 by sie wynieść (Harry
bardo uważnie sie temu przyglądał i zrozumiał dlaczego trudno było ci
wytłumaczyć tą całą sytuację, zaczęłaś płakać)
Harry – Ona
mieszka teraz ze mną, a ja mam dobrze płatną pracę, dobre warunki do wychowania
dziecka i żadnych długów (spojrzałaś na niego z uradowaniem i nie mogłaś się
opanować, pocałowałaś go. Przerwał pocałunek i mocno cię przytulił szepcąc ci
do ucha ‘pomogę ci’)
Adam – ty
dziwko!! Znalazłaś sobie następnego tylko, że sławnego i bogatego po to żeby
utrzymał ci dupę?!
Harry – jak
ty sie do niej zwracasz?! Kiedy sie tu znalazłem dopiero uświadomiłem sobie,
jakie to musi być dla niej trudne!! (Harry nic nie wiedział co sie działo nim
się poznaliście, po prostu chciał ci jakoś pomóc)
O.P. – w takiej sytuacji, za próbę wymuszenia na
opiece społecznej pozbawienia drugiego rodzica jego praw , sprawa zostaje
skierowana do sądu, do czasu rozprawy dziecko zostaje pod opieką matki,
dowidzenia (pani wyszła, a mała Casey podbiegła do ciebie płacząc; dałaś
Harremu potrzymać małą, stanęłaś trochę z boku, kiedy Adam podszedł do ciebie,
uderzył cię w twarz, tak że upadłaś i zaczął cię kopać, bić)
Harry –
(posadził małą na kanapie, po czym rzucił się w twojej obronie, nie zdążył,
leżałaś nieprzytomna i dość mocno krwawiłaś; odepchnął Adama i zamknął go w
jakimś pokoju obok) [T.I]!! (pobiegł do ciebie jak tylko szybko mógł zaczął
płakać, a po nim Casey. Zadzwonił po karetkę wziął małą na ręce próbując ja
jakoś uspokoić, ale na marne)
Casey –
MAMA!! MAMA!! (płakała co raz mocniej, Harry nie zna się za bardzo na
dzieciach, ale jakoś udało się mu przez łzy, uspokoić Casey, która powoli
zasypiała w jego ramionach; po jakichś 5 minutach usłyszał karetkę i wybiegł z
domu z Casey na rękach, po lekarzy)
*****************
W szpitalu
Jest już 3 w
nocy, a Harry siedzi pod twoją salą z Casey w ramionach, czekając na jakieś
wieści o tobie. Lekarz wychodzi z sali,
a Harry po cichu go woła żeby nie obudzić małej.
Harry –
doktorze co z nią?
L
<lekarz> - (wzdycha) nie jest najlepiej... ma połamane dwa żebra i dużo
ran wewnętrznych, jej stan jest stabilny, choć zapadła w śpiączkę (zatrzymał na
chwilę) nie wiadomo czy kiedyś się obudzi, bardzo mi przykro...
Harry – a
mogę do niej wejść? (powiedział trochę
załamany)
L –
oczywiście, gdyby się coś działo, wie pan gdzie mnie znaleźć (Harry pokiwał
głową, ostrożnie wstał, wtulił w siebie Casey i podszedł do drzwi, wziął
głęboki wdech i powoli wszedł)
gdy tylko
cię zobaczył zachciało mu sie płakać, rzeczywiście byłaś w ciężkim stanie,
położył obok ciebie twoją córeczkę i dokładnie ci się przyglądał, chwycił twoją
dłoń, pocałował ją, przyłożył ją do swoich ust i zaczął delikatnie płakać. Po
jakiś 15 minutach zawibrował mu telefon w kieszeni. To Louis.
Harry –
Halo?
Louis –
Harry!! Gdzie ty jesteś?! Wiesz jak my się tutaj martwimy?! Wiesz która jest
godzina?!
Harry –
Louis... ja, ja jestem w szpitalu...
Louis –
Harold? Jak się czujesz? Wszystko dobrze? W którym szpitalu jesteś?
Harry –
Louis, nic nie jest dobrze!! [T.I] jest w szpitalu!! i... ehhh... opowiem ci
jak przyjedziecie (powiedział mu w jakim szpitalu leżysz i natychmiastowo się
rozłączył)
******************
2 miesiące
później
Dzisiaj sąd
przydzieli komuś opiekę nad Casey i osądzi Adama za pobicie ze skutkiem
krytycznym. Ty ciągle leżysz w łóżku szpitalnym, Harry przychodzi do ciebie
codziennie i opowiada co się dzieje na świecie. Casey, prawdopodobnie dopóki
się nie obudzisz, wysłano do domu dziecka, a Harry, razem z chłopcami, starają
się o tymczasową adopcję.
S
<Sąd> - proszę oskarżyciela o powiedzenie zarzutów Panu Adamowi
Hendersonowi
P.H.
<prawnik Harrego> nieuzasadniona
próba wymuszenia na opiece społecznej opieki nad Casey [T.N.]oraz pobicie
ze skutkiem krytycznym.
Harry złożył
zeznania i poprosił wraz z adwokatem o tymczasową opiekę nad twoją córeczką.
Wszystko poszło po waszej myśli, Adam został skazany na 7 lat pozbawienia
wolności i zakaz zbliżania się na 500 m do ciebie, zespołu i małej Casey.
******************
2 lata później
Lekarze
uważają, że bez sensu jest ciągle utrzymywać cię przy życiu, więc zaproponowali
Harryemu odcięcie się od respiratora. Bardzo długo protestował, kiedy miał
jakiekolwiek koncerty, nie był już tak szczęśliwy jak przedtem, co prawda
dobrze się bawił, tańczył z chłopcami, ale nic prócz Casey nic nie dawało mu
szczęścia. Mała zaczęła go nazywać tatą, a media próbowały się dowiedzieć o co
chodzi, lecz on na każdym wywiadzie odpowiadał, że może kiedyś powie, ale na
razie jest to dla niego za trudne i zbyt bolesne. Chociaż dawno nie słyszał
twojego głosu, wiedział, że cię kocha, czuł to całym sercem. Pewnego dnia jak
Harry spacerował z Casey po parku zadzwonił mu telefon, to lekarz, więc szybko
odebrał.
Harry –
Halo?
L – panie
Styles, mamy dla pana dobrą wiadomość, pani [T.N] się powoli budzi, reaguje na
bodźce z zewnątrz, prosimy o jak najszybsze przybycie, pana obecność oraz
obecność małej Casey może nam bardzo pomóc
Harry –
(bardzo się ucieszył, gdyby mógł skakałby teraz z radości) oczywiście zaraz będę
(popatrzył na Casey), będziemy (uśmiechnął się i pocałował małą w czoło)
mamusia się budzi skarbie, jedziemy do mamy...
Casey –
(bardzo się ucieszyła, Harry był dla niej jak prawdziwy troskliwy tata, który
chce dla dzieci jak najlepiej; przytuliła się do ‘taty’ i pojechali do
szpitala)
Jak tylko
znaleźli miejsce do zaparkowania na parkingu, od razu zaparkowali, a Harry tak
się spieszył, że prawie zapomniał o małej Casey. Harry pobiegł do budynku z
małą na rękach i szybko pobiegł do twojej sali. Najpierw nie chcieli go do
ciebie wpuścić przez jakieś badania kontrolne, ale później wszedł tam bez
najmniejszego problemu.
L – witam
panie Styles i ciebie Casey (uśmiechnął się) Harry, mów do [T.I] dużo,
wspominaj, połóż obok niej małą, niech wie, że musi się obudzić, w wielu
przypadkach taka pomoc pomogła. Pokaż jej, że ci zależy, że jest kochana, że
nie wróci do dawnego życia (i wyszedł z sali)
Harry –
(położył ‘córkę’ na łóżku i zaczął opowiadać ci o wszystkim)
o tym jak Casey dobrze sobie radzi, na koniec
sie popłakał, mówił, że cię kocha i nie może bez ciebie żyć. Chwycił twoją dłoń
i tak jak tamtego dnia cię w nią pocałował, poruszyłaś palcami i lekko zaczęłaś
się wiercić. Harry wybiegł i zawołał doktora. Na kilka minut go wyprosili i gdy
tylko pozwolili mu wejść, wbiegł do sali i cię przytulił, podał ci Casey i
lekko cię pocałował. Co prawda nie byłaś jeszcze na 100% świadoma co się dzieje
i nie miałaś pełnej kontroli nad swoim ciałem, ale czułaś się znakomicie. Przez
te dwa lata słuchałaś co, kto, o czym do ciebie mówił więc wiedziałaś wszystko.
Pojedyńcze łzy poleciały po twoim policzku, odwróciłaś się do płaczącego ze
szczęścia Harolda i jedyne słowa jakie do niego mogłaś teraz powiedzieć to...
TY – kocham
cię... dziękuję... (Harry popłakał się jeszcze bardziej, a ty mocniej
zacisnęłaś jego dłoń i uśmiechnęłaś się do pięcioletniej Casey, która patrzyła
się na ciebie jak na cukierka)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
może napiszę część 2, ale jeszcze nie wiem :P napisałam go z nudów więc nie jestem pewna czy wam się spodoba :D