poniedziałek, 23 kwietnia 2012

#5 Smutny, długi o Haroldzie :)


Jesteś w klubie, strasznie upita, prawie nad sobą nie panujesz i jakimś cudem trzymasz się na nogach, lecz masz na tyle rozumu by się nikomu w klubie nie ‘oddać’. Wygrałaś kilka konkursów w piciu wódy co dało ci bardzo duże dochody. Nagle do klubu weszło pięciu chłopców, jeden zwrócił twoją uwagę, ten w loczkach. Dopiłaś drinka i poszłaś na parkiet do niego zarywać, złapał twoją przynętę bardzo szybko. Nawet nie zdałaś sobie sprawy, że jest to bardzo popularna osoba w ostatnim czasie. Po kilku chwilach poczułaś jego delikatne usta na swojej szyi. Nie chciałaś żeby skończyło sie to w łóżku, ale bardzo podobało ci się to co robił.  Jakieś 5 min później stałaś przy ścianie, a on stał przed tobą, podpierał się ręką i bardzo namiętnie, lecz delikatnie cię całując. Po jakimś czasie przestaliście się całować i poszliście do jakiegoś stolika by chłopak mógł przedstawić cię swoim znajomym. Złapał cię wtedy w talii i mocno przytulił do siebie. Rano obudziłaś się w czyimś mieszkaniu, kompletnie nie miałaś pojęcia gdzie jesteś i jak się tu znalazłaś. Zobaczyłaś, że ciuchy w których jesteś nie są twoje, a na dodatek masz na sobie męską koszulę. Wzruszyłaś ramionami i zeszłaś na dół po schodach, gdzie na kanapie siedziała jakiś pięciu rozmawiających mężczyzn.
Liam – Harry a gdzie ty ją znalazłeś? Przecież ona jest dla ciebie za ładna *zaśmiał się z resztą*
Harry – ty tak mówisz bo żadna na ciebie wczoraj nie poleciała gamoniu...ten zapach... fuuu stary skąd ty takie szamba bierzesz?
Liam - *patrzy na Louisa* Lou... ten dezodorant... mówiłeś, że pięknie pachnę!! *zaczął ganiać kumpla po mieszkaniu, kiedy zobaczył cię stojącą na schodach w samej bieliźnie i męskiej koszuli*  H-Harry...?
Harry – cicho bo nie usłyszę jak ona będzie schodzić po schodach... *odchrząknęłaś; spojrzał obok na Zayna który pokazywał Hazzemu, że tu jesteś* shit...
TY – nie chcę być nie miła, alee...co ja tu robię?! I kim wy do cholery jesteście?! Jakoś was... *przyjrzałaś się im dokładnie i skojarzyłaś, że to są wokaliści twojego ulubionego zespołu* ...nie znam...?
Niall – witamy w naszej rezydencji--- (nie dokończył przerwałaś mu)
TY – taa, daruj sobie... gdzie są moje ciuchy? (starałaś się jakoś zachować spokój)
Harry – ale po co ten pośpiech...? (wstał z kanapy próbując załagodzić jakoś atmosferę)
TY – ja chcę po prostu stąd wyjść, więc proszę powiedz mi gdzie są moje ubrania i obiecuję, że się już nigdy nie zobaczymy...
Harry – ale czy ja cię wyganiam? Spokojnie przecież nic ci nie zrobię... usiądź (pokazał ci na krzesło)
TY -  ehh... no dobraa (usiadłaś kładąc nogę na nogę rozglądając sie po pokoju; był baardzo duży, miał chyba wszystko od Xboxa po przenośną lodówkę)
Louis – witam panią (podał ci nutellę i łyżeczkę) marchewkę do tego? (uśmiechną się do ciebie promiennie)
TY – (lekko się zarumieniłaś i wzięłaś marchewkę) dziękuję...
Niall – teraz nic od niego nie bierz... serio... możesz pożałować... (spojrzał na ciebie a później na Louisa który patrzył na niego jak na marchewkę i zaczął go ganiać po caaałym pomieszczeniu)
Ty – a oni tak zawsze? (westchnęłaś)
Harry – taa, częściej niż ci się wydaje (usiadł na przeciwko ciebie i spojrzał w twoje oczy lekko się uśmiechając; puścił do ciebie oczko a ty sie jeszcze bardziej zarumieniłaś i spuściłaś głowę szeroko się uśmiechając; pokazał na miejsce obok siebie, usiadłaś tam i zaczęliście gadać)
TY – haha, fajnie się z tobą gada (spojrzałaś na zegarek; dzisiaj poniedziałek, a ty zaraz za jakieś 10 min zaczynasz pracę) o kurde!!
Harry – co? (spojrzał na ciebie lekko zaniepokojony)
TY -  zaraz zaczynam tą cholerną pracę!! A pracuję na końcu miasta!! A jak znowu się spóźnię to mnie wyleją... (westchnęłaś) gdzie są moje ubrania?
Harry – ekhm... no nie wiem jak ci to powiedzieć, ale wczoraj wylałaś na siebie jakiś napój iii... próbowaliśmy to wyprać, ale plama była duuża ii... ehh dam ci jakieś moje ciuchy... (złapał cię za rękę i zaprowadził do jego pokoju; otworzył szafę i zaczął szukać jakiś małych ubrań dla ciebie)
TY – (siedzisz na łóżku , chwyciłaś jakiś album ze zdjęciami i chciałaś go obejrzeć, kiedy Hazzy wyrwał ci go z ręki) heejj! (podał ci ciuchy i wyrzucił album do kosza) ejj dlaczego to wyrzuciłeś..?
Harry – za dużo niemiłych wspomnień (westchną smutno i usiadł obok ciebie na łóżku)
TY – no dobrze... (ściągnęłaś koszulę, najpierw założyłaś jego czarne jeansowe rurki, po czym białą koszulkę z napisem ‘be strong’. Nie obchodziło cię to, że Harry na ciebie patrzy, nawet nie zdawałaś sobie z tego sprawy. Odwróciłaś się i zobaczyłaś patrzącego na ciebie Harolda) no co?
Harry – (zarumienił się i spuścił wzrok w podłogę) nie-e nicc (poczochrał trochę swoje włosy) to gdzie cię podwieźć?
TY – niee dzięki Harry, jakoś sama tam dojdę, co prawda mnie wyleją, ale okay... (zaczęłaś powoli kierować się do wyjścia i kiedy byłaś już przy drzwiach Harry złapał cie za rękę; momentalnie się odwróciłaś) tak?
Harry – no weź podwiozę cię, będziesz miała pretekst (puścił do ciebie oczko chwycił kluczyki oraz dwie pary czarnych Ray Banów) załóż je jak będziemy wychodzić z samochodu (uśmiechnął się i zaczął wychodzić do swojego Land Rover pytając się gdzie pracujesz)
Westchnęłaś, powiedziałaś mu, że pracujesz w barze ‘Americano’ wyszłaś i wsiadłaś do samochodu. Nie możesz stracić trzeci raz w tym miesiącu pracy, musisz przecież jakoś utrzymać swoje mieszkanie, małe, ale zawsze mieszkanie. Twoja rodzina się od ciebie odwróciła, po tym jak zaszłaś w ciążę. W tym tygodniu małą Casey zajmuje sie jej ojciec, Adam, więc masz dla siebie trochę więcej czasu niż zwykle, ale zapomniałaś, że dzisiaj jest poniedziałek, musisz małą odebrać o 12.00, ale pracujesz od 12.00 do 21.00. Nie znasz nikogo bardziej ci zaufanego od Harrego więc zaczynasz momentalnie histerycznie płakać.
Harry – ejj [T.I] co jest, wszystko dobrze? (patrzył raz na ciebie raz na drogę zdezorientowany) nie, ty dzisiaj nie idziesz do pracy!!
TY – HARRY JA MUSZĘ!! Proszę ja musze jakoś się utrzymać, a już mi na czynsz nie starcza!!
Harry – no to zamieszkasz ze mną!! I nie ma problemu!! (uśmiechnął się do ciebie i zawrócił do domu)
TY – Harry... to nie jest takie proste jak ci sie wydaje... ja nie mieszkam sama... (wyciągnęłaś chusteczkę i zaczęłaś wycierać łzy)
Harry – no to ten ktoś zamieszka z nami...
TY – nie będę ci tego tłumaczyć jedź na St. Patrick Street 12 (jak dojechaliście, wzięłaś głęboki oddech odwróciłaś się do Harrego i poprosiłaś żeby poszedł z tobą)
Harry – po co tu jesteśmy? (spojrzał na ciebie, a później na dom, dom Adama, ojca trzyletniej Casey)
TY – zaraz sie dowiesz, tylko obiecaj, że zostaniesz ze mną do końca (Hazza kiwnął głową i złapał się za rękę; uśmiechnęłaś się i zaczęłaś iść do drzwi, zapukałaś i wzięłaś głęboki oddech)
Adam – dobrze, że jesteś, właśnie przyjechała opieka społeczna, zabiorą ci Casey teraz tylko ja będę się nią zajmował (uśmiechnął się chytrze i wpuścił się do środka)
TY – CO?!!! DLACZEGO?! (poczułaś, że zaraz upadniesz więc oparłaś sie o Harrego)
O.P. <opieka społeczna> - Pan Adam zawiadomił nas, że nie ma pani warunków na wychowywanie dziecka, nie ma pani stałej dobrze płatnej pracy i co najważniejsze, nie ma pani gdzie mieszkać oraz ma pani wiele długów
TY – a-ale przecież jeszcze wczoraj miałam gdzie mieszkać no i...
Adam –  już nie masz gdzie mieszkać, zostawiłaś u mnie swój telefon, dzwonili, że masz czas do dzisiaj do 18.00 by sie wynieść (Harry bardo uważnie sie temu przyglądał i zrozumiał dlaczego trudno było ci wytłumaczyć tą całą sytuację, zaczęłaś płakać)
Harry – Ona mieszka teraz ze mną, a ja mam dobrze płatną pracę, dobre warunki do wychowania dziecka i żadnych długów (spojrzałaś na niego z uradowaniem i nie mogłaś się opanować, pocałowałaś go. Przerwał pocałunek i mocno cię przytulił szepcąc ci do ucha ‘pomogę ci’)
Adam – ty dziwko!! Znalazłaś sobie następnego tylko, że sławnego i bogatego po to żeby utrzymał ci dupę?!
Harry – jak ty sie do niej zwracasz?! Kiedy sie tu znalazłem dopiero uświadomiłem sobie, jakie to musi być dla niej trudne!! (Harry nic nie wiedział co sie działo nim się poznaliście, po prostu chciał ci jakoś pomóc)
O.P.  – w takiej sytuacji, za próbę wymuszenia na opiece społecznej pozbawienia drugiego rodzica jego praw , sprawa zostaje skierowana do sądu, do czasu rozprawy dziecko zostaje pod opieką matki, dowidzenia (pani wyszła, a mała Casey podbiegła do ciebie płacząc; dałaś Harremu potrzymać małą, stanęłaś trochę z boku, kiedy Adam podszedł do ciebie, uderzył cię w twarz, tak że upadłaś i zaczął cię kopać, bić)
Harry – (posadził małą na kanapie, po czym rzucił się w twojej obronie, nie zdążył, leżałaś nieprzytomna i dość mocno krwawiłaś; odepchnął Adama i zamknął go w jakimś pokoju obok) [T.I]!! (pobiegł do ciebie jak tylko szybko mógł zaczął płakać, a po nim Casey. Zadzwonił po karetkę wziął małą na ręce próbując ja jakoś uspokoić, ale na marne)
Casey – MAMA!! MAMA!! (płakała co raz mocniej, Harry nie zna się za bardzo na dzieciach, ale jakoś udało się mu przez łzy, uspokoić Casey, która powoli zasypiała w jego ramionach; po jakichś 5 minutach usłyszał karetkę i wybiegł z domu z Casey na rękach, po lekarzy)
*****************
W szpitalu
Jest już 3 w nocy, a Harry siedzi pod twoją salą z Casey w ramionach, czekając na jakieś wieści o tobie.  Lekarz wychodzi z sali, a Harry po cichu go woła żeby nie obudzić małej.
Harry – doktorze co z nią?
L <lekarz> - (wzdycha) nie jest najlepiej... ma połamane dwa żebra i dużo ran wewnętrznych, jej stan jest stabilny, choć zapadła w śpiączkę (zatrzymał na chwilę) nie wiadomo czy kiedyś się obudzi, bardzo mi przykro...
Harry – a mogę do niej wejść?  (powiedział trochę załamany)
L – oczywiście, gdyby się coś działo, wie pan gdzie mnie znaleźć (Harry pokiwał głową, ostrożnie wstał, wtulił w siebie Casey i podszedł do drzwi, wziął głęboki wdech i powoli wszedł)
gdy tylko cię zobaczył zachciało mu sie płakać, rzeczywiście byłaś w ciężkim stanie, położył obok ciebie twoją córeczkę i dokładnie ci się przyglądał, chwycił twoją dłoń, pocałował ją, przyłożył ją do swoich ust i zaczął delikatnie płakać. Po jakiś 15 minutach zawibrował mu telefon w kieszeni. To Louis.
Harry – Halo?
Louis – Harry!! Gdzie ty jesteś?! Wiesz jak my się tutaj martwimy?! Wiesz która jest godzina?!
Harry – Louis... ja, ja jestem w szpitalu...
Louis – Harold? Jak się czujesz? Wszystko dobrze? W którym szpitalu jesteś?
Harry – Louis, nic nie jest dobrze!! [T.I] jest w szpitalu!! i... ehhh... opowiem ci jak przyjedziecie (powiedział mu w jakim szpitalu leżysz i natychmiastowo się rozłączył)
******************
2 miesiące później
Dzisiaj sąd przydzieli komuś opiekę nad Casey i osądzi Adama za pobicie ze skutkiem krytycznym. Ty ciągle leżysz w łóżku szpitalnym, Harry przychodzi do ciebie codziennie i opowiada co się dzieje na świecie. Casey, prawdopodobnie dopóki się nie obudzisz, wysłano do domu dziecka, a Harry, razem z chłopcami, starają się o tymczasową adopcję.
S <Sąd> - proszę oskarżyciela o powiedzenie zarzutów Panu Adamowi Hendersonowi
P.H. <prawnik Harrego> nieuzasadniona  próba wymuszenia na opiece społecznej opieki nad Casey [T.N.]oraz pobicie ze skutkiem krytycznym.
Harry złożył zeznania i poprosił wraz z adwokatem o tymczasową opiekę nad twoją córeczką. Wszystko poszło po waszej myśli, Adam został skazany na 7 lat pozbawienia wolności i zakaz zbliżania się na 500 m do ciebie, zespołu i małej Casey.
 ******************
2 lata później
Lekarze uważają, że bez sensu jest ciągle utrzymywać cię przy życiu, więc zaproponowali Harryemu odcięcie się od respiratora. Bardzo długo protestował, kiedy miał jakiekolwiek koncerty, nie był już tak szczęśliwy jak przedtem, co prawda dobrze się bawił, tańczył z chłopcami, ale nic prócz Casey nic nie dawało mu szczęścia. Mała zaczęła go nazywać tatą, a media próbowały się dowiedzieć o co chodzi, lecz on na każdym wywiadzie odpowiadał, że może kiedyś powie, ale na razie jest to dla niego za trudne i zbyt bolesne. Chociaż dawno nie słyszał twojego głosu, wiedział, że cię kocha, czuł to całym sercem. Pewnego dnia jak Harry spacerował z Casey po parku zadzwonił mu telefon, to lekarz, więc szybko odebrał.
Harry – Halo?
L – panie Styles, mamy dla pana dobrą wiadomość, pani [T.N] się powoli budzi, reaguje na bodźce z zewnątrz, prosimy o jak najszybsze przybycie, pana obecność oraz obecność małej Casey może nam bardzo pomóc
Harry – (bardzo się ucieszył, gdyby mógł skakałby teraz z radości) oczywiście zaraz będę (popatrzył na Casey), będziemy (uśmiechnął się i pocałował małą w czoło) mamusia się budzi skarbie, jedziemy do mamy...
Casey – (bardzo się ucieszyła, Harry był dla niej jak prawdziwy troskliwy tata, który chce dla dzieci jak najlepiej; przytuliła się do ‘taty’ i pojechali do szpitala)
Jak tylko znaleźli miejsce do zaparkowania na parkingu, od razu zaparkowali, a Harry tak się spieszył, że prawie zapomniał o małej Casey. Harry pobiegł do budynku z małą na rękach i szybko pobiegł do twojej sali. Najpierw nie chcieli go do ciebie wpuścić przez jakieś badania kontrolne, ale później wszedł tam bez najmniejszego problemu.
L – witam panie Styles i ciebie Casey (uśmiechnął się) Harry, mów do [T.I] dużo, wspominaj, połóż obok niej małą, niech wie, że musi się obudzić, w wielu przypadkach taka pomoc pomogła. Pokaż jej, że ci zależy, że jest kochana, że nie wróci do dawnego życia (i wyszedł z sali)
Harry – (położył ‘córkę’ na łóżku i zaczął opowiadać ci o wszystkim)
 o tym jak Casey dobrze sobie radzi, na koniec sie popłakał, mówił, że cię kocha i nie może bez ciebie żyć. Chwycił twoją dłoń i tak jak tamtego dnia cię w nią pocałował, poruszyłaś palcami i lekko zaczęłaś się wiercić. Harry wybiegł i zawołał doktora. Na kilka minut go wyprosili i gdy tylko pozwolili mu wejść, wbiegł do sali i cię przytulił, podał ci Casey i lekko cię pocałował. Co prawda nie byłaś jeszcze na 100% świadoma co się dzieje i nie miałaś pełnej kontroli nad swoim ciałem, ale czułaś się znakomicie. Przez te dwa lata słuchałaś co, kto, o czym do ciebie mówił więc wiedziałaś wszystko. Pojedyńcze łzy poleciały po twoim policzku, odwróciłaś się do płaczącego ze szczęścia Harolda i jedyne słowa jakie do niego mogłaś teraz powiedzieć to...
TY – kocham cię... dziękuję... (Harry popłakał się jeszcze bardziej, a ty mocniej zacisnęłaś jego dłoń i uśmiechnęłaś się do pięcioletniej Casey, która patrzyła się na ciebie jak na cukierka)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
może napiszę część 2, ale jeszcze nie wiem :P napisałam go z nudów więc nie jestem pewna czy wam się spodoba :D

2 komentarze:

  1. awwww supeerr! i napisz tą drugą bo jestem coraz bardziej ciekawa ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. O MAMUSIUU . TO JEST ZAJEBISTE !!!!!
    i taak czekam na 2 część !

    OdpowiedzUsuń