[i.t.b.] - imię twojego brata
*z twojej perspektywy*
Minęło 6 miesięcy, jestem w 7 miesiącu ciąży. Ciężko mi, na prawdę. Wraz z rodzicami wyprowadziliśmy się do Sydney w Australii do szkoły dla nastoletnich matek i ojców. Trochę dziwnie się czuję patrząc na te zakochane pary oczekujące dzidziusia. Czuję się osamotniona pod względem sercowym. Harry tylko raz próbował się ze mną kontaktować, po bójce z [i.t.b.]. Rodzice obiecali nic z tym nie robić, no wiecie, nie zgłoszą tego na policje i wg.
Ubrałam się w jakieś luźne ciuchy i wyszłam do szkoły. Brat mnie codziennie odprowadza, ale dzisiaj jedzie na jakąś wycieczkę czy coś więc idę sama. Włożyłam słuchawki do uszu i powoli kierowałam się w stronę szkoły, czekało mnie 20 minut powolnego marszu. Włączyłam piosenkę idealną dla mojego nastroju, (włącz to->) Ellie Goulding - Your Song. I mimo, że ta piosenka jest wesołej tematyce, to opisuje co zrobiłabym dla Harryego gdyby tylko zdecydował się o mnie zawalczyć. Ale o czym ja marzę? Przecież jestem jedynie głupią 13latką w ciąży. Poczułam na policzkach ciepłą ciecz, szybko ją starłam. Nikt nie może wiedzieć, że płaczę przez niego po nocach. W końcu wszyscy myślą, że ułożyłam sobie życie. Spojrzałam w górę na niebo, słońce już raziło po oczach mimo, że dochodziła 8:00. Jakiś bilbord zasłonił mi słońce, spojrzałam na niego i lekko zbladłam. One Direction są w Sydney. Z moim szczęściem na pewno się z nimi spotkam, może jedynie na ulicy, ale to już coś. Ominęłam reklamę, z mimowolnym, nikłym uśmiechem.
Doszłam do szkoły jakieś 5 minut przed dzwonkiem, zdążyłam zmienić buty i wolnym krokiem poszłam pod salę lekcyjną. Zaczęłam się denerwować, a co jak spotkam Harryego, a on wyzwie mnie od dziwek? Od kłamczuch? Wciśnie mi, że wymyśliłam sobie to wszystko i zmusi do czegoś czego będę żałować? Z tego wszystkiego zrobiło mi się słabo akurat kiedy rozwiązywałam przykład przy tablicy. Nauczycielka zadzwoniła po pielęgniarkę, a ta po ustabilizowaniu mojego stanu odwiozła mnie do domu zwalniając ze wszystkich lekcji. Muszę przyznać, że lekko panikują, ale ucieszyłam się, że te kilka godzin spędzę w spokoju, sama.
Zrobiłam sobie gorące kakao, w końcu był środek zimy, i usiadłam przed telewizorem w salonie. Usłyszałam pukanie. Zdziwiona wstałam i poszłam otworzyć drzwi. Za drzwiami nie było żywej duszy. Spojrzałam w dół, leżało tam pudełko średniej wielkości. Rozejrzałam się po okolicy, wzruszyłam ramionami i wzięłam pudełko ze sobą do środka. Nie było ani ciężkie, ani lekkie. Otworzyłam. W środku była mała kicia. Ucieszyłam się jak dziecko, którym poniekąd jestem. Ale od kogo jest ten słodki kociak? Mogę się jedynie domyślać.
Powiem wam, że ostatnio doszłam do wniosku, że tak na prawdę to nie wiem czy to Harry mnie zgwałcił czy ktoś jeszcze inny. Byłam spita. Ciągle zadręczam się myślami co by było gdyby. Właśnie zdałam sobie sprawę, że mimo iż jedynie myślę... to właśnie myślenie mnie boli. Albo raczej myślenie o takich rzeczach boli, zabija od środka. Pokręciłam głową zaciskając powieki. Muszę przestać myśleć. Chwyciłam kociaka w ręce i zaczęłam go głaskać, przy okazji myśląc nad imieniem dla niego. Może Ted? Tak, to będzie dobre imię. Wzięłam kotka w dłonie i uniosłam na wysokość mojej głowy mocno się mu przypatrując. Ma zielone, fascynujące oczy. A kto również takie ma? Nie trzeba długo myśleć by zgadnąć. Harry.
----------------------------------------------------------------------------------------------
Lekko krótka, ale mi się podoba :P
PODOBA SIĘ? SKOMENTUJ! :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz