niedziela, 16 grudnia 2012

#34 Niall

Dla Taluu :)

Siedzę pod wierzbą, próbując wszystko jakoś sobie poukładać. Już nie płaczę, jestem całkowicie odwodniona, a co za tym idzie, śmierć zaczyna gościć w moich oczach. Uświadomiłam sobie, że mnie nie chcesz, że jestem jedynie zabawką w twoich rękach. Heh, teraz ci co to czytają pewnie myślą, że jesteś bestią, że zdradzasz mnie na każdym kroku. To nie o to chodzi, choć to też się wlicza w proste określenie "(...) jestem jedynie zabawką w twoich rękach.".
"To koniec, pakuj się i nigdy nie wracaj.", tych słów pożałowałam najbardziej w moim dotychczasowym życiu. Zresztą po co ja ci to mówię skoro byłeś jednym z bohaterów w tym tak bolesnym wydarzeniu. Siedzę i myślę. Nie, ja nie myślę, ja wnioskuję, co by było gdyby. Powoli zaczyna padać, a moja kremowa sukienka zaczyna nasiąkać deszczówką. Po moim policzku, czego jestem pewna, spływają krople wody. Nie, ja nie płaczę! Tak jak mówiłam wcześniej, jestem odwodniona, nie mogę płakać. Usłyszałam jakieś głosy, prawdopodobnie twoich przyjaciół. Przekręciłam złośliwie gałkami ocznymi i wspięłam się ostatkami sił po korze wierzby. Oparłam się o drzewo mocno wbijając w nie paznokcie. Byłam na wysokości około 15 metrów, jeden zły krok i spadnę, zabiję się. Ta perspektywa podnieca ogień samobójczy, który we mnie drzemie. Oblizałam spierzchłe wargi, które już od dawna nie zaznały ani jednego, szczerego pocałunku. Pocałunku od ciebie. Zaczęłam rozważać czy to, że umrę zrobi jakąś różnicę na tym świecie. Prawdopodobnie nie, a ja nie mogę już dłużej żyć okaleczana przez ciebie. Na moim ciele widnieje już zbyt dużo siniaków, których sprawcą jesteś TY. Puściłam drzewo i zaczęłam przechadzać się po gałęzi na której "wisiałam". Usiadłam machając nogami. Moje buty osunęły się ze stóp, trafiając w ławkę, przy czym wywołały okrutny, budzący mnie z transu dźwięk. Mój oddech przyspieszył, zaczęłam się trząść, dopiero teraz dotarło do mnie, że jest środek zimy i zamarzam. Na śmierć. Jedyne co pamiętam to postacie przybiegające pod drzewno i ratujące moje bezradne na ten moment ciało od, jak przypuszczam, bolesnego upadku.
Odzyskałam świadomość, nie wiem po jakim czasie, ale wiem, że i tak na ten moment jestem jedynie bezradną kreaturą wsłuchującą się w rozmowy wszystkich dookoła. Wokół mnie kręcą się 4 bardzo dobrze znane mi głosy. A gdzie ten piąty? Gdzie ten najważniejszy? Ten który tak kocham?!
Zaczęłam sobie ciebie wyobrażać, jeszcze jak byłeś słodkim irlandzkim chłopcem z nieskazitelnie błękitnymi tęczówkami i zawsze schludnie ułożonym, farbowanym na blond, rozpierdolem na głowie. Z tobą przeżyłam wszystko, przełamałam pierwsze lody. Nienawidziłeś sprzeciwu, więc jak pierwszy raz powiedziałam stanowcze nie... Odegrałeś się, grożąc, że zrobisz to jeszcze raz jeśli odmówię. I tak to robiłeś, przy czym powoli niszczyłeś mnie od środka.
Ruszyłam palcami, na co maszyny zaczęły wariować. Słyszałam krzyki i... po pewnym czasie zaczęłam otwierać oczy. Światło odbijające się od nieskazitelnie białych ścian, raziło mnie w oczy. Świat zrobił się kolorowy. Stało nade mną czworo osób plus, jak przypuszczam lekarz. Nie kontaktowałam za bardzo, nie odpowiadałam na zadawane mi pytania. Moje zmysły nie zdążyły się jeszcze obudzić. Znowu zamknęłam powieki, tym razem na krócej. Głosy ucichły, słyszałam jedynie cichy szloch dobiegający z mojej prawej strony. Otworzyłam znowu powieki, skierowałam głowę w kierunek z którego dochodził dźwięk. Siedziałeś tam. Płakałeś. Czyżbyś płakał z mojego powodu? Nie, to nie możliwe. Pewnie opłakujesz to, że chłopcy pozwolili mi żyć. Zacisnęłam wargi, a po mojej twarzy popłynęły łzy. Otworzyłam usta z chęcią wypowiedzenia czegoś, lecz wydostał się jedynie cichy jęk. Zareagowałeś. Podniosłeś głowę, jakby przestraszony, patrzyłeś na mnie tymi swoimi oceanicznymi oczyma. Wstałeś i podbiegłeś do mnie chwytając moją dłoń, którą starałam się odtrącić. Odwróciłam głowę w drugą stronę, byle na ciebie nie patrzeć. Słyszałam jak błagasz bym nie umierała, że zrobisz wszystko, nawet znikniesz z mojego życia... ale mam nie umierać. Ta perspektywa była przerażająca. Ja? Bez niego? Pokręciłam przecząco głową. "Lepiej umrzyjmy razem." wykrztusiłam. Usłyszał mnie, choć tego nie chciałam. Spojrzałam na niego. Kiwał porozumiewawczo głową. Wybiegł i wrócił po 10 minutach. W ręku miał 2 napełnione strzykawki, jak mniemam z jakimiś zabójczymi narkotykami. Przeraziłam się i zaczęłam krzyczeć. Lekarze wbiegli do sali, obezwładnili go zabierając przedmioty. Motał się przez dłuższy czas. Powiedziałam, żeby się uspokoił i żeby podszedł. Zamilkł. Uśmiechnęłam się do niego, chwytając jego dłoń.
"There's no me without you." 

-------------------------------------------------------------------------------------------

Chciałam z tego zrobić "umierańca", ale jakoś nie mam serca uśmiercać Nialla. xD

6 komentarzy:

  1. ładny :) Ja jak czytam o Niallu to wole czytac romantyczne mimo, ze czasem koncza się śmiercią ale takze wesole o Niallu nie mialabym serca czytając lub piszac o jego smierci. Ale bardzo mi się to podoba. Mam nadzieje,ze beda ukazywac się częsciej z Niallem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. postaram się więcej pisać o Niallu, ale różnie mnie wena nachodzi i o reszcie też muszę pisać :/ :)

      Usuń
  2. chciała Nialla uśmiercić :O
    fajny! :P


    OdpowiedzUsuń